wtorek, 31 marca 2015

Z. A. W. I. E. S. Z. A. M.

Opowiadanie zostaje zawieszone do czerwca. Nie wiem czy do 01.06 czy do końca szkoły. Po prostu mam natłok nauki. Jest tego zbyt dużo. Naukanaukanauka później projekty, prace, szkice... 
Co prawda mam trochę opowiadania napisane do przodu. Ale po prostu nie chce dodawać co miesiąc... bo na razie na to wychodzi. 
UWAGA: dodawać będę na wattpadzie: xcrazyMofoxfo
Pa xxxx

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 3


Od autorki: Skoczyło trochę wyświetleń, a to strasznie daje kopa, buduje do działania. Ostatnio nic nie dodałam, czuje się z tym źle... Przez ferie udało mi się napisać kilka rozdziałów, teraz tylko muszę je dopracować... Nie miałam siły na pisanie na blogu. Brat przyjechał z delegacji na ferie, teraz szkoła (upojne noce z książką do historii sztuki i akrylami na aranżację przestrzeni <3) i niecałe 4 godziny snu każdego dnia w tym tygodniu... Na dodatek zepsuł mi się komputer >.> dobrze, że tata jest na weekend w domu i mogłam skorzystać z jego laptopa. Przepraszam, jeśli dodawać będę rzadko. Będę publikować co tydzień we wtorki lub środy w szkole. O ile dam radę.
Dziś sporo linków, myślę, że nie przeszkadzają ^^
btw. Samochody na zdjęciach wyglądają dosłownie tak samo jak w opowiadaniu.
Enjoy
~***~


Brunet uważnie patrzył na lokatego i na swojego kolegę. Niczego nie rozumiał z całej tej sytuacji.
- We własnej osobie. - Liam popatrzył na czarnowłosego chłopaka z zadowoleniem. Jednocześnie bał się reakcji Zayna na późniejsze słowa mężczyzny.
- Harry. - Wyższy przedstawił się wyciągając dłoń i patrząc w oczy bruneta. Miał łagodne, ale męskie rysy twarzy, wcześniej wspomniane kręcone, ciemnobrązowe włosy oraz charakterystyczne zielone oczy.
- Hm... - Zayn podrapał się po karku. - Jak już Liam mówił, jestem Zayn. - Uścisnął dłoń kędzierzawego mężczyzny u którego, na twarzy pojawiły się dołeczki z powodu uśmiechu.
- Chodź, poznasz resztę. - Zaprosił chłopaka do środka gdzie siedziała reszta ludzi. - Tu jest Perrie - Wskazał na blondynkę z ciemnym makijażem. Ładna. Nawet bardzo, uśmiechnęła się i pomachała delikatnie ręką.
- Cześć. - Zayn odmachał jej delikatnie się uśmiechając.
 - Te dwie to Gemma - moja siostra, no i  Sophie. - Wskazał na uśmiechające się dziewczyny siedzące obok blondynki.
- Moja dziewczyna. - Wtrącił Liam, na co Harry teatralnie przewrócił oczami, a to wywołało chihiot ze strony bruneta. Szatyn wszędzie chwalił się dzewczyną. Nie można się mu dziwić, szczupła dziewczyna o miodowych włosach i pełnych ustach idealnie do nniego pasowała.
- Nieważne. - Harry pokręcił głową śmiejąc się pod nosem. - Tamten Blondyn to Niall.
- Siema! - Chłopak uśmiechnął się szeroko. Jego akcent nie był ani amerykański ani angielski. Brzmiał raczej na Irlandzki. Było to bardzo wyraźnie słychać pomimo iż chłopak powiedział tylko jedno słowo. Jasne włosy opadały mu na czoło a niebieskie tęczówki miały w sobie iskierki szczęścia i zuchwałości, wręcz promieniał energią i szczęściem. Harry przerwał obserwacje brunetowi przedstawiając ostatnią osobę.
- No i Louis. - Wskazał Szatyna, który nie odezwał się, nawet nie spojrzał w ich stronę. Zayn sądził, że chyba ich nawet nie słuchał, co nie było do końca prawdą, bo po chwili niebieski wzrok wbił się w brązowe tęczówki Zayna. Szatyn Zacisnął usta w wąską linię marszcząc brwi co było niezrozumiałe dla brązowookiego. Rozmowy które się zaczęły znów ucichły tworząc nieprzyjemne napięcie. A niebieskooki poderwał się z siedzenia i odpalił papierosa przy malutkim okienku.
- Więc... - Liam próbował coś wyjąkać by przerwać ciszę. Nie spodziewał się takiej reakcji szatyna. Nigdy nie był zbyt entuzjastyczny względem nowych ludzi, ale zawsze jakoś się uśmiechnął czy powiedział krótkie "hej", tym razem zachował się jakby brunet był intruzem.
- Ejejej. - Harry uniósł lekko dłoń tak, że wyglądało to jak chęć uciszenia chłopaka. - Do konkretów. Ty znasz nas, my... - Złapał się za podbródek i popatrzył w bok udając zamyślonego. - Powiedzmy, że znamy ciebie - wszyscy szczęśliwi? Niekoniecznie, ja na przykład jeszcze nie jestem. - Spojrzał na czarnowłosego który zmarszczył brwi patrząc wyczekująco. Brunet intrygował zielonookiego, był tajemniczy, a takich ludzi właśnie uwielbiał. Lubił ich odkrywać, lubił gdy się przed nim z czasem otwierali, gdy czuli się w jego towarzystwie jak w domu. Czarnowłosy chłopak nie rozumiał całego zajścia. Kim byli ci ludzie, dlaczego siedzieli w magazynie w którym unosił się zapach smaru, spalin i dymu papierosowego? Jakie konkrety miał na myśli Harry...
- Chcemy cie - Z rozmyśleń wyrwał go głęboki głos Loczka, który właśnie podszedł szybko do komputera, przeszukał kilka folderów i odpalił filmik... Kurwa. To ten filmik z wyścigu... Filmik na tórym Malik w zawrotnej prędkości pokonuje odległość połowy mili, wycinki gdzie jeździ na dwóch kołach.Wycinki gdzie przyjeżdża policja i zabierają go do radiowozu... - Malik, masz niesamowite umiejętności. Wiesz dobrze, że się u nas sprawdzisz. - Harry położył rękę na jego ramieniu.
- Nie, nie chcę... - Mruknął cicho. Znów przepełniała go złość.
- Słuchaj do kurwy, chciałem po miłemu... Nie? To powiem wprost. - Syknął w stronę chłopaka. - Jest w cholerę grup takich jak ta. W całej Florydzie wiedzą, że tu jesteś. Szukają cię. Jeśli dołączysz tutaj, będziesz bezpieczny. Nie chcesz raczej żyć z klamką przy głowie prawda? - Ciemnowłosy lekko zadrżał na te słowa. Znów wpakuje się w wyścigi. Jak bardzo tego nie chciał, tak bardzo się wjebał. Jednak pokiwał głową na zgodę, co wywołało uśmiech lokatego. - Zwijamy się. - Zielonooki rzucił do wszystkich z wielkim uśmiechem. Zayn stał jak wryty, miał mętlik w głowie. Czy robi dobrze? Nie wie. Czy chce tego? Prosta odpowiedź. Pragnie tego.
- Zayn? - Liam klepnął go w ramie. - Chodź. Jedziemy na test. - Popchnął go lekko by brunet ruszył się z miejsca.
- Nie. - Harry podszedł do chłopaków. - Nie jedzie z tobą Payne. - Odwrócił się do tyłu. - Louis! Jedziecie razem.

- Co? - Niebieskooki odezwał się po raz pierwszy. Miał przyjemny dla ucha głos, wysoki i lekko chrypiaty. Zmierzył Zayna wzrokiem co z resztą zrobił brunet wobec Louisa. Ich oczy spotkały się na krótką chwilę.
- To, zabierasz Zayna. - Rzucił w jego stronę, a szatyn wywrócił oczami.
- Chodź. - Louis warknął do chłopaka i otworzył drzwi garażowe, których w magazynie było kilka. W pomieszczeniu stał Nissan Skyline R34. Otworzył go i wsiadł do samochodu, Zayn usiadł na miejscu pasażera. Siedzieli przez chwilę w samochodzie, brunet postanowił odezwać się jako pierwszy.
- Dlacze... - Urwał mu wchodzący w słowo szatyn.
- Jesteś głupi? Czy tylko udajesz? - Wymamrotał pod nosem. Domyśla się o co pyta, zawsze to słyszy od nowych. - Styles wybiera dobrych. Nie powinno cie to dziwić.
- To po co test?
- Chce cie po prostu widzieć w akcji. On nie lubi mieć ludzi tylko na taśmie. Musi widzieć ich na żywo. Wtedy jest w pełni usatysfakcjonowany. - Wzruszył ramionami po czym ruszył. Droga minęła bez dalszych rozmów. 20 minut później zatrzymali się w opuszczonym podziemnym garażu, a przynajmniej tym był wcześniej. Obecnie pomieszczenie było torem wyścigowym do driftu* i wyścigów typu street x**. Brunet patrzył na to wszystko mrużąc oczy, wysiadł z samochodu i odpalił papierosa, potrzebował go - swojego małego mentalnego azylu, swoich 5 minut rozmyśleń. Jego oczom ukazał się czarny Dodge Challanger SRT8, o który opierał się Harry, który czekał na nich już kilka minut wraz z Liamem siedzącym w swoim Shelby GT500. Louis wyszedł z samochodu w tym samym celu co Zayn - zapalić, co jak co, ale w samochodzie nie palił. Maszyna to jego świętość, cacko które jakby mógł to by głaskał, tulił i czytał mu do snu, a nawet śpiewał kołysanki.
- Gdzie Gemma i reszta? - Zapytał Harrego, nie patrzył jednak na niego, jego wzrok wbity był w szczupłą sylwetkę bruneta stojącego przy samochodzie Liama.
- A jak myślisz? Zapewne scigają się po całym mieście, inaczej nie pootrafią. - Zaśmiał się przeczesując palcami włosy. W tym momencie usłyszeli ryk zbliżającego się samochodu, Chevrolet Corvette wparował z zawrotną prędkością i zatrymał się przed Louisem. Drzwi samochodu otworzyły się i wyskoczyła z niego siostra Styles'a.
- Któregoś dnia cię rozjadę, obiecuję ci to. - Warknęła w stronę szatyna po czym zaśmiała się i przytulila go.
- Masz szczęście że jesteś siostrą mojego przyjaciela.- Louis uścisnął ją mocniej. - Nie widzieliśmy sie aż pół godziny, tak bardzo teskniłaś? - Zapyał ironicznie unosząc dziewczynę do góry.
- Tak bydlaku. Za tobą zawsze tęsknie, kto inny mógłby być takim kochanym idiotą jak ty i kupić mi czekoladę o drugiej w nocy, czy oglądać ze mną komedie romantyczne i jeść lody? - Zapytała robiąc minę szczeniaczka. Harry zaśmiał się a Louis lekko poczerwieniał. Nikt nie wiedzial o tych sytuacjach. Wtedy mina Gemy zmieniła się na tą w stylu "o boże przepraszam, nie zabijaj mnie błagam!" Louis spojrzał w stronę Zayna, na jego szczeście rozmawiał z Liamem, więc mógł liczyć tylko na docinki ze strony Harry'ego. Po kilku sekundach na miejsce przyjechał Niall stał obok samochodu loczka, Sophie i jej Toyota Supra Turbo zaparkowała obok stojącego przy samochodzie swojego chłopaka Zayna. Dyskutowali nadal gdy jako ostatnia przyjechała Perrie. Harry tylko na to czekał



Loczek odbił się biodrem od samochodu i podszedł do Zayna z rozłożonymi rękoma.
- Więc... Zabawę czas zacząć... - Mruknął usmiechając się. - Niall? - Obrócił swoją głowę w kierunku blondyna, który grzebał pod maską swojego samochodu. - Street X. Powinieneś być zadowolony... Perrie! Rzuć mu kluczyki. - Powiedział spokojnym beznamiętnym głosem patrząc na bruneta. Gdyby nie to, że uśmiechnął się do blondyna można by było powiedzieć, że wszystko mu zwisało. Diewczyna podeszła do Zayna wręczając mu kluczyki do swojego Viper'a i szepnęła krótkie "powodzenia" do ucha bruneta, na co Liam pokręcił głową.


~***~
Zdenerwowany stał na linii startu trzymając kurczowo kierownicy. Zaraz obok stała Honda NSX  Nialla z blondynem w środku. Powiedzieć, że był zdenerwowany to za mało... Sophie stanęła między samochodami z uniesionymi do góry rękami. Zayn żałował, miał ochotę uciec jak najdalej. Dziewczyna opuściła ręce, chłopcy wrzucili biegi i ruszyli z piskiem opon. Po kilkunastu minutach i kilku okrążeniach stali na linii mety. Było ciężko, Zayn dojechał oczywiście jako drugi - Niall to zawodnik nie do pokonania. Brunet wysiadł z samochodu i odpalił papierosa. 
- Zayn? - Usłyszał za sobą głęboki głos zielonookiego mężczyzny. - Słyszałem że jesteś dobry... Widziałem... Ale to... - Loczek wzruszył ramionami. Zayn zaserwował sobie mentalny policzek. - To było genialne.
- Co? - Zayn otworzył szeroko oczy, próbował zamknąć usta, lecz zdumienie mu na to nie pozwoliło i stał nadal z ustami i oczami otwartymi szeroko z niedowierzania. Loczek zaśmiał się na ten widok.
- Niall jest mistrzem w street x’ach, nie ma nikogo, takiego kto by mu dorównał, a co dopiero go pokonał więc nie masz się co dziwić… Do tego brakło ci 1.4 sekundy by być z nim na równi.  - Wyjrzał za sylwetkę chłopaka spoglądając na odrapany wóz blondynki i skrzywił się. - Ale Perrie ci tego nie przepuści. - Znów się zaśmiał i odwrócił się w stronę chłopaków stojących przy samochodzie Liama. - Louis! - Krzyknął, a szatyn niechętnie powlókł się w stronę loczka i Zayna. - Odwieziesz nowego do domu. Poza tym, weźmiesz nad nim opiekę, musisz go nauczyć jak jeździć w Miami. - Gdyby spojrzeniem można by było zabijać Harry właśnie padłby trupem. Następnie wzrok szatyna skierował się na Zayna. Brunet nie chciał utrzymywać kontaktu wzrokowego, ale z checią zaczął skanować twarz mężczyzny. Drobny lekko zadarty nos, wąskie zaróżowione usta, które na polecenie loczka zaciął w wąską linię i wystające kości policzkowe. Do tego oczy których wzroku unikał, oczy jak ocean podczas sztormu.  Cóż, chłopak podejrzewał, że szatyn pomimo swojej gburowatości to kobiet musiał mieć na pęczki. Louis zamknął oczy i pokiwał głowa na zgodę. Wiedział że Harry’emu się nie odmawia. Nie za to, co dla niego zrobił. Kiwnął głową w stronę samochodu dając Zayn’owi znać że ma iść z nim. Wsiadł do maszyny, Harry złapał Zayna za ramię.
- Widzimy się w piątek. - Poklepał go lekko się uśmiechając.
- Czyli… Jestem z wami? - Zayn uniósł do góry brew.
- Wiedz, że odkąd pojawiłeś się w Miami, jestes na nas skazany. - Harry uśmiechnął się szeroko. Zayn odwzajemnił uśmiech i odmaszerował do samochodu Louisa
- Gratuluje panie Malik. - Przywitał go suchy, beznamiętny głos szatyna. Chłopak mógłby przysiąc, że słyszał w nim nutkę irytacji i kpiny. - Gdzie mieszkasz? - Zapytał nawet nie spoglądając na bruneta.
- Nie potrafię tego dokładnie wytłumaczyć. Jedź na wybrzeże, dalej cie pokieruję. - Wcisnął się w głąb fotela, a  Niebieskooki pokręcił głową i ruszył z piskiem. Zayn wpatrywał się w szybę od strony pasażera, obserwował Miami nocą które było wręcz magiczne.
Szatyn od czasu do czasu spoglądał na zamyśloną twarz bruneta, który co skrzyżowanie mówił gdzie skręcić, miał lekkie wyrzuty sumienia za tak ostre traktowanie go. Usprawiedliwił się przed samym sobą tym, że ktoś musi być dla niego wredny. Inni nie będą dla niego mili.
- Teraz w lewo. - Głos bruneta wyrwał go z przemyśleń, a ten skręcił we wskazany przez chłopaka kierunek.
- To twój dom? - Powiedzieć, że Louis był zdziwiony to stanowczo za mało.
- Nie, mojego ojca. - Zayn odpowiedział z lekkim rozbawieniem i otworzył bramę aplikacją w telefonie. Louis wjechał na podjazd i zatrzymał się przy drzwiach wejściowych. Zayn wyszedł z samochodu rzucając krótkie „cześć” na które nawet nie otrzymał odpowiedzi ze strony szatyna.


~***~
*Drift - techniika jazdy pojazdem w kontrolowanym poślizgu, powstała w Japonii 
*Street X - krótkie wyścigi na okrążenia, wymagają dobrych umiejętności gdyż najczęściej odbywają się na torach do driftu, które mają tory pełne zakrętów.
W drifcie jak i street x'ach nie używa się nitra.
Proszę o komentarze, one naprawdę wiele dla mnie znaczą. 

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 2




~***~

Zerwał się słysząc dźwięk budzika. Przeciągnął, dawno tak dobrze nie spał.
Poszedł wziąć prysznic i gdy wrócił podszedł do szafy, wyciągnął z niej biały t-shirt wycięty w serek, czarną bejsbolówkę z czarnymi skórzanymi rękawami i burgundowe spodnie. Z szafki na buty wyjął czarne supry.
Spakował plecak, ułożył starannie włosy i spryskał się  dwoma zapachami wody kolońskiej. Zszedł do kuchni z myślą zrobienia mocnej czarnej kawy jaką z resztą uwielbiał. Ku jego zaskoczeniu kawa stała na blacie baru, a obok kubka z ciemnym płynem leżała karteczka:

Dobra kawa na początek dnia :)

Uśmiechnął się na widok kawałka papieru. Cieszył się z wczorajszej rozmowy, mogła się co prawda inaczej potoczyć ale w końcu wyszli na prostą. Upił łyk i bawił się karteczką. Po dostarczeniu organizmowi kofeiny, wstał, zabrał wszystkie rzeczy i wyszedł
Dotarł na miejsce, oczywiście spóźniony. Wszedł do budynku i poszedł do sekretariatu gdzie dostał rozkład zajęć, przy okazji porozmawiał z miłą sekretarką. Zostało mu 15 minut pierwszych zajęć, nie chcąc przeszkadzać wykładowcy wyszedł na papierosa. Wypuścił spokojnie dym opierając się o mur. Po chwili usłyszał czyjeś wołanie, nie był co prawda wścibski, ale chciał wiedzieć skąd ono dochodzi.
- No hej, do ciebie mówię. - Jego oczom ukazał się dobrze zbudowany szatyn o krótkich włosach ubrany w czarną bluzę z adidasa czarne spodnie i białe air force. Chłopak podszedł do bruneta trzymając w ręce nieodpalonego papierosa.
- Maz może ognia? - Zapytał unosząc kąciki ust. Malik oczywiście odpalił mu. Zaciągnął się i wypuścił dym uśmiechając się. Po kilku sekundach Zayn widział przed sobą dłoń szatyna.
- Tak w ogóle to jestem Liam. - Powiedział wypuszczając dym.
- Zayn... - Rzucił cicho brunet i uścisnął jego dłoń.
- Nowy? Nie widziałem cię tu wcześniej. - Popatrzył na niego unosząc brew.
- W sumie... Dopiero wczoraj znalazłem się w Miami.- Odpowiedział nerwowo pocierając kark.
- Świeża krew! - Zaśmiał się. - Na czym jesteś?
- Anglistyka.. - Mruknął wypuszczając dym, a drugi otworzył szeroko oczy wyginając usta w uśmiechu.
- To świetnie! Też jestem an anglistyce. - Uśmiechnął się szerzej, o ile to w ogóle możliwe.
- Serio? - Uniósł brew do góry. - Woah nie będę sam! - Odwzajemnił uśmiech szczerząc się.
- Tak myślisz? - Zapytał mrużąc oczy. Mina Malika momentalnie zrzedła. - Spokojnie, oprowadzę cię po budynku. - Uśmiechnął się a Zayn poczuł ulgę, i dłoń zaciskającą się na rękawie kurtki.
- Chodź, zaraz mamy zajęcia. - Powiedział szatyn kiwając głową w stronę wejścia.

Po zajęciach Zayn zbierał swoje rzeczy gdy podszedł do niego poznany rano chłopak.
- Hej, słuchaj, nie chcę zabrzmieć głupio. - Podrapał się po karku. - Bo ty jesteś Malik... I mówiłeś że sie przeprowadziłeś... Czyli to ty jesteś ten Malik z Bradford który ostat...
- Tak, tak to ja... - Burknął pod nosem przerywając szatynowi. Zmierzył go wzrokiem. zauważył wyraźne zdenerwowanie malujące się na twarzy chłopaka. Przez chwilę patrzyli się na siebie i panowała między nimi cisza którą postanowił przełamać Liam.
- Może... Pójdziemy coś zjeść? Znam dobrą pizzerię niedaleko. - Uśmiechnął się lekko patrząc na bruneta. Chłopak mimowolnie się uśmiechnął i kiwnął głową.
- Spoko, chętnie pójdę. -  Wyjął telefon i napisał sms'a , że wróci później.
~***~
Dwie godziny później chłopcy byli po posiłku i stali przed budynkiem pizzerii, rozmawiali jeszcze chwilę. Wymienili się numerami po czym każdy ruszył w swoją stronę. Brunet wszedł do domu i od razu opadł na wygodną dużą kanapę w salonie.
- Wróciłem! - Krzyknął, ale nikt mu nie odpowiadał. Poszedł do kuchni po kawę. Z kubkiem w ręce i plecakiem przerzuconym na ramię zmierzał w kierunku swojego pokoju, przebrał się w szare dresy zwisające lekko na jego biodrach i zrezygnował z koszulki, wypił kawę po czym zabrał swojego iPod'a i powędrował do siłowni. Od razu po małej rozgrzewce chwycił za rękawice i wyżywał się na worku. Tego właśnie potrzebował po całym dniu, nie był on ciężki, co to, to nie. Miło spędził czas z Liamem, ludzie na uczelni jak i wykładowcy tez byli mili, nie licząc spóźnienia i niektórych pytań ciekawego szatyna - dzień był jak najbardziej udany.
- Jesteś głodny? - Yaser wysunął głowę zza drzwi, a  Zayn który był pewien że jest sam podskoczył lekko.
- Nie, nie... Jadłem ze znajomym z uczelni na mieście. - Odpowiedział lekko się uśmiechając. Ojciec bruneta uśmiechnął się, pokiwał głową i wycofał do swojego gabinetu.
Chłopak wrócił do ćwiczeń. Nie zdążył nawet zadać konkretnego ciosu kiedy zadzwonił jego telefon. Widząc na wyświetlaczu imię poznanego tego dnia chłopaka odebrał natychmiastowo.
- Halo?
- Cześć Zayn, masz moż czas? Teraz?
- Um... Mam... - Odpowiedział niepewnie.
- Moglibyśmy się spotkać? - W tle słychać było rozmowy i śmiechy.
- O... Okej. - Odpowiedział, bardziej zmieszany co wyczuł szatyn.
- Nie bój się przecież cie nie zgwałcę. - Zayn usłyszał śmiech szatyna. - Przyślę ci adres. Do zobaczenia.
Zayn nie zdążył nawet odpowiedzieć gdyż tamten się rozłączył. Po minucie pojawiła się wiadomość.

Od: Liam Payne:
Stare garaże na obrzeżach miasta, szyld na tym, gdzie się spotkamy to "Car's 360". Jak będziesz na miejscu - napisz. 

Spojrzał jeszcze raz na telefon po czym ruszył pod prysznic. Ubrał czarny longsleeve skórzaną kurtkę czarne przetarte na kolanie jeansy i vansy. Wszedł do biura Yasera mówiąc że wychodzi i upewniając tysiąc razy, że sam sobie załatwi dojazd. Po 20 minutach wysiadł z taksówki i napisał do szatyna, że już stoi w wyznaczonym miejscu.
- Hej. - Z ciemności wyłoniła się znajoma postać.
- Cześć. - Zayn niepewnie wyciągnął do niego dłoń na co odpowiedział mu mocny uścisk szatyna.
- Wchodź do srodka. - Powiedział uśmiechając się i otworzył drzwi magazynu. Jego oczom ukazała się grupka osób grających w karty i śmiejących się. Po chwili wszyscy ucichli i wtedy wstał chłopak o kręconych ciemnobrązowych włosach. Był po dwudziestce, bardzo szczupły i wysoki.
- Hej! - Liam wyszczerzył się w stronę loczka. - To Zayn Malik.
Cisza stała się jeszcze bardziej nieznośna.
- Ten? Zayn Malik? - Mężczyzna posłał szatynowi niezrozumiałe dla Zayna spojrzenie na co tamten skinął głową.
~***~

Koniec rozdziału 2, jeżeli ktoś to czyta to niech da komentarz, naprawdę to buduje do działania!♥

wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 1


Tytuł: Fresh start fever.
Opis: Zayn po problemach z policją jest zmuszony do przeprowadzenia się do ojca na Florydzie w Miami, którego nie widział ponad 10 lat. Tam spotyka Harry’ego wraz ze swoją bandą do której należy Louis.
Od autorki: To moje pierwsze opowiadanie, za wszelkie błędy czy niedomówienia bardzo przepraszam i nie obrażę się jeśli wytkniesz mi błędy, wręcz przeciwnie :) W linkach będę podsyłać zdjęcia samochodów(dla niektórych jest to nieistotne, lecz jeśli ktoś jednak jest ciekaw to nie chcę by musiał się jakoś specjalnie fatygować i ułatwiam zadanie :D) Jeśli chodzi o soundtrack nie musicie odpalać. Rozumiem jeśli ktoś ma inny gust muzyczny (nie ograniczam się w kwestii muzyki więc przepraszam jeśli nie trafię).
Baner: Ja.
Bohaterowie: Zayn Malik, Louis Tommlinson.
Bohaterowie drugoplanowi:  Harry Styles, Liam Payne, Niall Horan, Gemma Styles, Perrie Edwards, Sophia Smith, Ashton Irwin, Josh Devine
Inspiracja: Gry “Need for speed”, filmy z serii “Szybcy i wściekli”. (Jestem chorą miłośniczką wszystkiego co ma konie mechaniczne xD)
Uwaga: au: One Direction nie istnieje. Opowiadanie zawiera treści dotyczące: przemocy, używek, scen +18
przedstawia miłość męsko-męską nie lubisz/nie tolerujesz NIE CZYTAJ!
~***~
Siedział na komisariacie dobre 2 godziny. Kiedy chciał już zapytać o możliwość wykonania telefonu usłyszał znajomy głos.
- Zayn! – Kobieta krzyknęła podchodząc do pomieszczenia w którym przebywał chłopak.
- Mamo…
- Znów to robisz… - Kobieta nie dala mu dokończyć. – Znów musiałam błagać o wypuszczenie ciebie, masz pojęcie ile już pieniędzy na ciebie wydałam? Z resztą… Zbieraj się.  - Brunet posłusznie wyszedł z budynku wyprowadzony przez funkcjonariuszy wsiadł do mustanga matki. Po  dłuższej chwili drzwi w cabrio od strony kierowcy otworzyły się.
- Obiecałeś mi, przysięgałeś, że skończysz z tymi bzdurnymi gierkami. Nie dotrzymałeś słowa Zayn. – Powiedziała ciężko opadając ma fotel samochodu. Patrzyła na niego przez łzy – Powiedziano mi że to ostatni raz, ostatni raz mogłam cię uratować. Wiesz,
znajomi policjanci mówią ze to twój ostatni wybryk. Następny skończy się odsiadką. – Spojrzała na niego z wyrzutami – Nie pozostawiasz mi wyboru…
- Nie! – Chłopak uniósł głos, można policzyć na palcach jednej  ręki ile razy to zrobił. – Nie karz mi tam…
- Nie ma innego wyjścia Zayn. Tak będzie lepiej, nie karz mi odwiedzać siebie w więzieniu, nie wytrzymałabym tego. Wyjedziesz do ojca, zdania nie zmienię. – Urwała mu po czym zapadła śmiertelna cisza. Kobieta popatrzyła jeszcze przez chwilę na zdenerwowanego syna i odpaliła silnik. W czasie podróży nie padło już ani jedno słowo, a napięcie między nimi było niesamowicie nieprzyjemne. Gdy już dotarli na miejsce brunet szybko wysiadł z samochodu. I poszedł do garażu.
- Gdzie mój samochód? – Zapytał drżącym głosem.
- Został skonfiskowany. I nie tylko twój, uczestnicy tej imprezy wyścigowej też stracili swoje samochody, to znaczy ci, którzy nie zdążyli uciec. Jesteś taki sam jak ojciec, nieposłuszny, nieodpowiedzialny, gdy pojawiają się problemy uciekasz przed nimi.
- Nie porównuj mnie do niego! Nie jestem do niego podobny! Nie zostawiłbym rodziny! – Krzyknął na Trish’ę już drugi raz tego wieczoru.
- A pomyślałeś o swojej reputacji? Masz dziewiętnaście lat… Masz przed sobą jeszcze 50… Nie chciałabym by ktokolwiek nazwał cię bandytą czy mordercą. I uprzedzę cię, wiem na czym polegają wyścigi i wiem że dochodzi do śmiertelnych wypadków, ale nigdy nie chcę słyszeć że ktoś zginął przez ciebie. – Jej głos drżał. Stała jeszcze chwilę lustrując sylwetkę bruneta po czym odwróciła się i weszła do domu. Chłopak usiadł na schodach prowadzących do mieszkania, odpalił papierosa i wtedy mógł trzeźwo pomyśleć o całej sytuacji. Nie chciał wyjeżdżać do ojca, do człowieka który zostawił go i jego matkę dla wyścigów, w wyścigi w które z resztą on sam dał się wciągnąć.
Skończył papierosa i wszedł do budynku gdzie od razu powędrował do pokoju spakować  rzeczy.
Wiedział ze pobyt tutaj to kwestia kilku dni, na drugi dzień zaczął żegnać wszystkich znajomych po czym czekał następne dwa na lot. Nadszedł ów dzień. Właśnie wyjął walizki z bagażnika samochodu i żegnał się przed odlotem.
- Miłego lotu. - Trisha przytuliła go mocno. - Zadzwoń gdy już wylądujesz. - Zayn się nie odzywał. Uśmiechnął się jedynie po czym poszedł na odprawę.
~***~
Usiadł w fotelu i włożył słuchawki. zamknął oczy i postanowił przespać lot.
Po podróży stał na lotnisku w Miami z walizkami. Miał już dzwonić po taryfę gdy dostrzegł wysokiego łysego mężczyznę koło 50-tki ubranego w garnitur zmierzającego w jego stronę. - Zayn Malik? - Zapytał mierząc chłopaka ubranego w białą koszulkę odsłaniającą tatuaże i czarne obcisłe spodnie poszarpane na kolanie.
- Tak, tak to ja… – Odpowiedział lekko zdezorientowany.
- Przyjechałem na polecenie twojego ojca. Mogę? - zapytał wskazując na walizki chłopaka. Malik dalej zdziwiony skinął głową, po czym mężczyzna zabrał bagaże. - Proszę za mną.
Wyszli na parking i zmierzali w kierunku samochodu. Stał tam chrysler 300c.
Łysy otworzył tylne drzwi samochodu, a gdy Zayn wsiadł zamknął je i zapakował walizki do bagażnika.
Jechali kilkanaście minut. Samochód zatrzymał się przed ogromnym domem. Gdy brama otworzyła się wjechali pod same drzwi wejściowe, kierowca wyjął bagaże i zostawił Zayna pod drzwiami. Chłopak drżącą dłonią nacisnął dzwonek. Po chwili drzwi uchyliły się i zza nich dostrzegł wysokiego bruneta. Mężczyzna lustrował sylwetkę chłopaka po czym niepewnie zapytał:
- Zayn? - Nastąpiła niezręczna cisza. Otworzył drzwi szerzej i wyciągnął dłoń. - Witaj.
Chłopak zamyślił się aż w końcu wydusił z siebie.
- Yaser, tak? - Podrapał się niezręcznie po karku. I uścisnął dłoń. Nie tak wyobrażał sobie nowe miejsce zamieszkania.- Cześć.
Mężczyzna skrzywił się nieco słysząc jak syn zwraca się do niego po imieniu, cofnął się w głąb mieszkania w zapraszającym geście.
- Wejdź, wejdź. – Widząc jak syn meczy się z walizkami od razu zaoferował pomoc. – Daj pomogę.
- Nie, nie musisz. – Powiedział oschle chłopak. – Targałem je od samochodu mamy na lotnisko, więc parę metrów w tą czy w tamtą nie zrobi mi żadnej różnicy. - Po czym wpakował walizki do środka. Gdy już położył je przy wejściu zszokował się jeszcze bardziej, wiedział że dom był duży ale nie wiedział że aż tak ogromny. - Yaser zauważył jak chłopak rozgląda się więc lekko zasmucony niechęcią syna zapytał:
- To może oprowadzę cie po domu? - na co Zayn odpowiedział skinieniem. Minęli przedpokój  a raczej wydzielony na niego obszar za pomocą drewnianych belek zza których było widać duży jasny salon z wejściem na kuchnię i  jadalnię. Dostrzegł w głębi parteru drzwi do sauny oraz kąt z regałem na książki na wykuszu gdzie z długiego parapetu obitego biała skórą (szczerze mówiąc mógłby być łóżkiem) zrobiono idealne miejsce do czytania. Pełne poduszek, zasłonięte zwiewnym materiałem. W milczeniu weszli na piętro.
- Więc tu na lewo jest twój pokój. Myślę że ci się spodoba. - Powiedział otwierając drzwi. Pomieszczenie było dość spore, ściany w większości pokryte białą farbą jak z resztą większość domu, jedynie fragment ściany za łóżkiem oraz podświetlana pionowa wnęka w której wisiały 3 szklane ramki na zdjęcia, były czarne. Ściana naprzeciwko była pokryta szarym kamiennym panelem. Łóżko było umiejscowione zaraz obok ogromnego okna i  przesuwnych drzwi balkonowych z widokiem na ocean, obok niego stał czarny skórzany fotel z funkcją masażu, a od strony okna stała lampa. Podłoga pokryta jasnoszarymi wręcz białymi panelami, na niej leżało ciemnoniebieskie puszyste sztuczne futro na środku pokoju na którym stał stolik zrobiony z zaszklonego silnika v8, a przy nim stała wygodna czarna  zamszowa sofa i dwie pufy nad którymi wisiał podświetlany panel z czarno-białą fotografią przedstawiającą lwa. W kącie znajdowała się wysoka, stojąca pusta półka na książki z działem na płyty (CD, jak i winylowe) i duża poducha do siedzenia, niedaleko było szklane biurko nad którym wisiała podświetlana półka. Połowę ściany naprzeciw okna stanowiła szafa z laminowanymi białymi frontami. Na ścianie pokrytej kamieniem w portalu został umiejscowiony podświetlany telewizor, a pod nim szklana ława na której stała konsola, dwa pady, kilka gier i sprzęt grający. W kątach dostrzegł małe głośniki a po bokach telewizora dwa wysokie.
- Jest świetny. - Po chwili wydusił z siebie brunet z lekkim uśmiechem na ustach. Prawdę mówiąc w duszy cieszył się jak pięciolatek, ale nie chciał tego okazać, przecież ojciec ich opuścił.
- Więc śmiało rozgość się, ja przyniosę ci walizki…
- Nie, sam je wezmę. - Zayn szybko pozbył się uśmiechu i przybrał surowy ton głosu.
- W porządku, jak wolisz. Eh, to chociaż pozwól sobie coś ugotować bo nie wierzę, że nie jesteś głodny po tak męczącej podróży. - Odparł z nutą rezygnacji.
- Nie jestem głodny. - Chciał zabrzmieć podobnie jak przed chwilą lecz przeszkodziło mu w tym dość donośne burczenie. Na co Yaser jedynie się uśmiechnął
- Ta, właśnie widzę, pozwól mi ugościć swojego syna, w końcu będziesz tu mieszkał. - powiedział kładąc rękę na ramieniu chłopaka.
- Nie nazywaj mnie tak. - Zayn odepchnął rękę mężczyzny i powiedział z gniewem malującym się na jego twarzy.
- Jak? - Mężczyzna natychmiastowo zdębiał.
- Nie mów do mnie że jestem twoim synem! Ja nie mam ojca słyszysz? NIE MAM! - Zayn wpadł w wściekłość.
- Zrozum że…
- Nie kurwa nie zrozumiem! jak mogłeś mnie zostawić co? Mnie i mamę! - Ryknął.  W jego można było dostrzec nieokiełznany gniew i żal. - Nienawidzę cię kurwa rozumiesz? Byliśmy rodziną! - Krzyczał dalej czego Yaser nie wytrzymał i pchnął Zayna na ścianę. Zacisnął ręce na jego bicepsach przypierając go mocniej.
- Jakbyś kurwa nie zauważył to TY też tu jesteś! Też zostawiłeś matkę! - Wykrzyczał po czym spojrzał w przerażone oczy Zayna i puścił jego ramiona. Poczuł palącą czerwień wkradającą się na swoją twarz.
- Cholera Zayn, ja-ja… Ja nie chciałem, żeby tak… - Starszy miał dość, chciał zapaść się pod ziemie… Oczy młodszego zaszły łzami, jednak nie pozwolił im spłynąć. zamrugał szybko i zacisnął ręce w pięści. Stali przez chwilę w milczeniu. W międzyczasie młodszy kilkakrotnie otworzył i zamknął usta próbując coś powiedzieć.
- Wiesz, też przepraszam. Zachowałem się jak dupek. - W końcu wydukał. - Nie chciałem by to, aż tak zabrzmiało, ja po prostu miałem dość tego że nie ma cie przy nas, że z pasji do wyścigów naraziłeś się i musiałeś wyjechać, ze o nas zapomniałeś i… - Przerwał mu uścisk ojca.
- Nie zapomniałem. - Odparł starszy. - Po prostu twoja matka mnie znienawidziła. Przestała odbierać telefony, przez pierwsze miesiące to rozumiałem, była wściekła. Dałem jej rok. Założyłem firmę by zapewnić wam godne warunki i udało mi się ją rozwinąć jak widać z resztą. Chciałem was ściągnąć ale mnie odepchnęła. Przestała utrzymywać jakikolwiek kontakt więc dałem spokój… - Wyjaśniał drżącym głosem, po jego policzkach spływały łzy.
- Ej, spokojnie. - Powiedział kładąc rękę na plecach ojca. - Wiesz, nie widziałem cię 10 lat, nie dostrzegałem, że robiłem dosłownie to, co ty. A teraz próbowałem cie unikać, teraz tyle dla mnie zrobiłeś, a ja zachowałem się jak ostatni cham… - W końcu dał łzom ujście. Czuł się jak skończony dupek. Przytulił go mocno. Pod całą niechęcią i żalem kryły się też te pozytywne uczucia, na które Zayn sobie nie pozwalał. W końcu uśmiechnął się i spojrzał na mężczyznę. - To jak tato? Idziemy coś zjeść? - Na co tamten otarł łzy i lekko się uśmiechnął.
- To schodź na dół, później pomogę ci się rozpakować… I nie zaprzeczaj. - Powiedział uśmiechając się szeroko.
- Wiesz? Nawet nie zamierzałem. - Wyszczerzył się i szedł z ojcem do kuchni. Yaser zaserwował najlepsze pesto jakie Zayn jadł w całym swoim życiu.
Po posiłku chłopak rozpakował walizki i usiedli w salonie na parapecie, gdzie Yaser opowiadał jak założył swoją firmę, o jego nielegalnej karierze  wyścigowej, jak odnajdywał się w Miami.
- Bardzo jesteś zmęczony? - Zapytał patrząc na zegar wiszący na ścianie.
- Ummm… Nie? Praktycznie w ogóle. - Odpowiedział lekko zdziwiony.
- Bo wiesz, mama poprosiła bym załatwił ci miejsce na uczelni co z resztą zrobiłem. - Pokiwał głową patrząc na dłonie chłopaka, a następnie w jego oczy. - Chcesz zostać nauczycielem angielskiego? - Uniósł brew.
- Tak. Tak chciałbym. - Mruknął cicho chłopak.
- A korki z dragu* po szkole? - Starszy zaśmiał się patrząc jak syn wydyma wargi na krótką chwilę, a następnie uśmiecha się. - Więc pokazałbym ci jak tam dotrzeć, a później może poszlibyśmy na zakupy? Nie przywiozłeś zbyt wielu rzeczy ze sobą, szafa wydaje się być pusta. - Znów cicho się zaśmiał, a młodszy kiwnięciem głowy zgodził się na wypad na miasto.
Wrócili późnym wieczorem. Zjedi kolację, po czym brunet udał się do swojego pokoju, nastawił budzik i poszedł spać.
~***~
Dotarliśmy na koniec pierwszego rozdziału. Jeśli coś się nie podobało proszę napisz. Chętnie wysłucham opinii w komentarzach i postaram się nie popełniać więcej błędów!
Dziękuję! ♥
*Drag - odmiana wyścigu, w którym dwa pojazdy w jak najkrótszym czasie przy starcie od zera, pokonać mają prosty odcinek drogi lub toru. W opowiadaniu Zayn jest jednym z najlepszych w tej konkurencji.